Za rok zagra już po raz 34. I nie wątpię, że tych kolejnych finałów będzie jeszcze wiele. Z radością i niecierpliwością będę czekał na każdy kolejny – bo czuję się częścią Orkiestry. Mam nadzieję, że Wy również!

Już dobry tydzień minął od 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jak przez mgłę pamiętam pierwsze finały – byłem wtedy jeszcze dzieckiem. Z roku na rok WOŚP cieszył się wtedy coraz większym zainteresowaniem. I to na kilku płaszczyznach. Najpierw – na tej medialnej. Relacji było coraz więcej, „marka” ta stawała się coraz bardziej rozpoznawalna. Potem – na tej płaszczyźnie finansowej – bo kolejne zbiórki przynosiły większe kwoty końcowe. I wreszcie też na tej mojej prywatnej płaszczyźnie – bo i mnie WOSP coraz bardziej interesował. I choć odniosłem się przed momentem do początków Orkiestry, to właściwie mógłbym użyć i czasu teraźniejszego. Bo dziś WOSP to akcja znana w całej Polsce, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów i darczyńców (coroczne rekordy, kwoty z ostatnich zbiórek robią ogromne wrażenie). I moim zainteresowaniem też.

Sztab CREO w przebraniach i Ekipa Malucha pozują przy czerwonym, ozdobionym naklejkami, w tym sercem WOŚP maluchem.

Każdy może się zaangażować

W WOSP można angażować się na wiele sposobów, nawet bez wychodzenia z domu. Wystarczy chcieć. Nie potrzeba nawet zbyt wiele czasu. Dlatego wymówka w postaci „nie miałem czasu” jakoś mnie nie przekonuje… Bo oczywiście można zaangażować się „bardziej” – jak to robią tysiące wolontariuszy w dniu finału i przed nim. Potrzeba przecież solidnej ekipy, która wyrusza na ulice polskich miejscowości z puszkami i czerwonymi serduszkami. Te serduszka naklejone na kurtkach w dniu finału to zresztą swoisty znak rozpoznawczy ludzi, którzy chcą grać dla dzieci „do końca świata i o jeden dzień dłużej”. Potrzeba też solidnej rzeszy ludzi, która pracuje w dniu finału w sztabach i obsługuje wolontariuszy i liczy pieniądze zgromadzone w puszkach (zresztą, ta sztabowa praca zaczyna się na wiele tygodni przed startem kolejnego finału WOSP-u – o czym doskonale wie CREO, które już po raz 19. W tym roku zorganizowało sztab WOSP). I pewnie te różne aktywności typu „bardziej” można by mnożyć i mnożyć… Ale nawet jeśli nie angażujemy się „bardziej” – to też możemy brać udział w finale WOSP. Ba, obciachem (tak uważam!) jest, gdy w tym finale udziału nie bierzemy! A jeszcze większym obciachem – gdy próbujemy krytykować sensowność WOSP i walczymy z Orkiestrą. Bo po co komu te wojenki? Pożytku nie przynoszą żadnej ze stron. Czasem naprawdę lepiej jest zamilczeć…

Uśmiechnięte młode dziewczyny z puszkami i identyfikatorami WOŚP robią z rąk serce nad swoim głowami.

WOŚP na każdą kieszeń

Jak najprościej zaangażować się w WOSP? Wspierając Orkiestrę finansowo. I naprawdę, jeśli nie mamy czasu, to nie musimy wychodzić z domu i szukać po całym mieście wolontariuszy z puszkami (choć zapewniam, że jest ich tak wielu, że szukanie wcale nie musi być długie). A i tak możemy się w Orkiestrę włączyć! Właściwie wystarczy jakaś minuta – tyle zabiera wpłata na konto WOSP  lub do którejś z wirtualnych skarbonek wolontariuszy. W ten sposób każdy z nas nawet bez wychodzenia z domu i w tempie ekspresowym mógł zagrać na rzecz Orkiestry. I będzie mógł – bo przecież przed nami kolejne finały (potrwają do końca świata i jeden dzień dłużej). Jak w prawdziwej orkiestrze – niektóre instrumenty grają cały czas, innym przypadnie akurat tylko jakaś krótka partia – ale bez tej partii utwór nie byłby pełen! Oczywiście, można było zrobić i więcej – choćby właśnie szukając wolontariuszy i wrzucając im coś do puszki. Sam swego czasu np. „bawiłem się” w tropienie specjalnych psich wolontariuszy, których można spotkać w dniu finału na ulicach Poznania. Chciałem zgarnąć specjalne niebieskie serduszko z golden retrieverem. Szukanie czworonożnych wolontariuszy może być więc dobrą zabawa uwieńczoną oryginalna nagrodą! A jeszcze można je pogłaskać! Ale i w domu możemy poświęcić na WOSP trochę więcej czasu. Są przecież liczne licytacje na portalu Allegro – część z nich zresztą wciąż jest jeszcze otwarta. Warto sobie przejrzeć aukcje i poszukać czegoś dla siebie – a potem podbić stawkę. I oczywiście, są takie medialne licytacje, do których można podchodzić, mając w zapasie przynajmniej kilkanaście tysięcy złotych. Ale są tysiące małych licytacji – na kieszeń naprawdę każdego z nas. Warto je przejrzeć. A może za rok Ty czy ja sami zdecydujemy się coś wystawić na licytację? To również fajny pomysł na zaangażowanie się w WOSP – nic nas nie kosztuje, a jeszcze może przynieść mniejsze lub większe pieniądze na rzecz Orkiestry.

Piątka dzieci stoi przez przystankiem Bałtyk w Poznaniu i pozują do zdjęcia. Dwie dziewczyny są przebrane w niebieskie stroje, a trzy pozostałe w stroje jednorożców. Mają na sobie identyfikatory WOŚP, a w rękach trzymają puszkę WOŚP.

Gra dla każdego z nas

Pamiętam, jak w liceum po raz pierwszy wyszedłem na ulice z puszką WOSP. Zbierałem gdzieś nad jeziorem Malta w Poznaniu. Czułem wtedy, że jestem częścią czego wielkiego, a zarazem też pięknego. I tak jest do dzisiaj – bo idea Orkiestry przekonuje mnie nawet nie na 100%. Ona przekonuje mnie na 200 albo i 300 procent. To niesamowita akcja, która dużo daje z jednej strony dzieciom (i właściwie nie tylko im, bo bywają finały, podczas których wspierane są też oddziały dla dorosłych) – bo przecież to na nich wolontariusze zbierają pieniądze. Ale dużo daje też całemu społeczeństwu – bo WOSP to też ogromne przedsięwzięcie społeczno-kulturalno-edukacyjne. Finały to wszak liczne wydarzenia, w trakcie których można posłuchać dobrej muzyki, wziąć udział w ciekawych konkursach, poznać tajniki pierwszej pomocy itp. Wychodzimy do centrów swoich miejscowości nie tylko po to, by wrzucić coś do puszki i otrzymać naklejkę z czerwonym serduszkiem. Idziemy też po to, by skorzystać z tych licznych atrakcji. Naprawdę, mamy w czym wybierać! I jeszcze widzimy na twarzach innych ludzi tyle uśmiechu i radości – tego dnia jakby na chwilę zapominamy o klasycznym smile in polish. Nie jest więc tak, że Orkiestra gra tylko na rzecz tych, którzy w danym roku są beneficjentami zbiórki. Ona gra na rzecz każdego z nas – dając nam wiele powodów do bycia razem i do dobrej zabawy. I do gry w takiej Orkiestrze zaproszony jest każdy z nas.

Sztab CREO pozuje grupowo do zdjęcia. Część osób jest przebranych za różne postacie np. za pilotkę, złodziei, a część ma koszulki WOŚP.

Przez cały rok

Niezależnie od tego, czy tym razem angażowaliśmy się w WOSP „bardziej”, czy mniej – to warto też, byśmy byli ambasadorami Orkiestry (i idei wolontariatu) przez cały rok. Niewiele trzeba – czasem wystarczy po prostu powiedzieć dobre słowo o WOSP wtedy, gdy ktoś próbuje negować ideę Orkiestry albo twierdzi, że to „kasa na Woodstock”. Ja sam od kilku lat mam pewną tradycję. Kupuję sobie skarpetki danego finału. Można je bez problemu znaleźć w największych sieciach dyskontów. A zakładać – przez cały rok. Są fajnym, kolorowym dodatkiem – który jednocześnie promuje też ideę Orkiestry. Nic nie sugeruję, ale… widziałem, że skarpetki i inne WOSP-owe gadżety wciąż jeszcze są do kupienia… Tak samo od kilku lat na co dzień towarzyszy mi kalendarz książkowy WOSP. Dzięki niemu dyskretnie przypominam ludziom wokół, że jest WOSP. W tym roku kupiłem też materiałową torbę na zakupy z kolorowym logo WOSP. I gdy dziś rano włożyłem do niej pudełko z zupą dyniową i potem szedłem do pracy, mając ją na ramieniu – to czułem jakąś niezwykłą dumę. Dumę, bo czułem i wciąż czuję i będę czuł, że jestem częścią niezwykłego zjawiska, które łączy tak wielu z nas. I będzie łączyć – do końca świata i jeden dzień dłużej!

Autor artykułu: Hubert Piechocki